
Wojenny kadr
We wspaniale wydanej przez niezawodne wydawnictwo „Księży Młyn” Michał Maj Wieczorek przywraca pamięć polskiej kinematografii okresu wojennego. I już na wstępie pojawia się skądinąd zasadne pytanie o sposobność kręcenia w warunkach okupacyjnych filmów, które można nazwać mianem „polskich”. Co działo się z twórcami rodzimej kinematografii, prężnie rozwijającej się dziedziny życia kulturalnego II Rzeczypospolitej? W naszej zbiorowej pamięci istnieją przecież tylko fragmenty ruchomych obrazów – szara bryła pancernika, płonący Zamek Królewski, powstańcze urywki, klatki z filmu amerykańskiego dziennikarza, który zdążył zarejestrować pierwsze wojenne dni, porażkę, łzy i przegraną. Później panuje tylko ciemność – i tę właśnie autor „Kadrów z widokiem na wojnę” próbuje z powodzeniem nam rozjaśnić.
Książka, bogato zdobiona zdjęciami i opisami sylwetek twórców X muzy, podzielona została na tematyczne jednostki. Na wstępie autor skupia swą uwagę na Warszawie i podejmowanych m.in. przez Stefana Starzyńskiego działaniach zmierzających do utrwalenia na filmie obrazów stolicy walczącej. Już wówczas, pisze Maj Wieczorek, zrodziła się myśl, by ruchome obrazy niszczonego miasta i podbijanego kraju wywieźć poza granice, by dzięki nim ukazać światu brutalność agresora. To było, jak na tamte czasy i świadomość możliwości przemawiania do widza na skalę masową, nowatorskie myślenie.
W dalszej części poznajemy historie tych, którzy zdecydowali się kolaborować i tworzyć filmy wyprodukowane przez okupanta, albo zostali zmuszeni do tego, by swym nazwiskiem i obliczem wspierać manipulowane historie przedstawiające Polaków jako naród upadły i niegodny istnienia. Uwadze autora nie umknęła również kwestia działających w polskich miastach kin, jak i wojennych losów znanych w II RP aktorek i aktorów, w tym niesławnego Igo Syma, który zginął z rąk AK.
Drugą część „Kadrów” wypełnia „Obóz emigracyjny”, czyli działalność polskich ekip filmowych pozostających na emigracji. Zaskoczeniem dla mnie było to, że dzięki inicjatywie polskich twórców powstało wiele filmów, które być może nie zawsze wiernie, ale przedstawiały losy walczących na wielu frontach rodaków (historia nakręcenia i przemycenia przez lądy i morza propagandowego filmu „Jeszcze Polska nie zginęła” zasługuje na oddzielną produkcję). Wykorzystywano wszystkie sposobności, by przyciągnąć również zagranicznych widzów do kinowych sal (nakręcono nawet film w technikolorze) po to, by przypominać światu, że Polska ciągle walczy o niepodległość.
Trzecia część książki to „Obóz frontowy”, która związana jest z zapisem codziennych zmagań polskiego żołnierza. Reżyserzy i operatorzy, wysyłani zarówno przez Londyn jak i Moskwę, podążali niejednym szlakiem bojowym. Kamery towarzyszyły Polakom na lądzie, morzu i w powietrzu, i jak to bywa przy historiach wspaniałych, nie brak i w filmowych opowieściach historii niezwykłych i wielkich osobowości – począwszy od księcia Kentu, Jerzego, po generała Andersa i Władysława Sikorskiego, na Aleksandrze Fordzie kończąc. Wraz z posuwaniem się wojsk sprzymierzonych polscy filmowy rejestrowali wyzwalanie kolejnych państw, miast i obozów – nie ma miejsca, by wymieniać je wszystkie, lecz warto pamiętać, że nierzadko z narażeniem życia, utrwalali przebieg krwawych walk. Lekturze będą nam towarzyszyć zdjęcia polskich żołnierzy pod piramidami i sylwetka Władysława Andersa u podnóży Monte Cassino.
Pomimo skąpych materiałów, jakie udało się zarejestrować w początkowych okresach wojny, Maj Wieczorek udowadnia, że wręcz zaskakująca jest konstatacja, jakże bogate i różnorodne okazały się materiały powstałe przecież całkowicie poza granicami kraju. Jakże niespodziewane jest stwierdzenie autora, że nigdy w filmowej historii Polski nie zdarzyło się tak, by poza geograficznym obrysem kraju powstało więcej produkcji filmowych o nim niż w jego granicach, a jednocześnie w większości były to produkcje „tułacze”. Autor nie zapomina wspomnieć, że dzięki tym „szlakom bojowym” ujawniły się prawdziwe filmowe talenty, narodzili się wizjonerzy kina. To przecież oni stali się twórcami filmów, „klasyków”, które większość z nas doskonale pamięta.
Antywojenne przesłanie, które przyświecało autorowi przy pisaniu książki, jest oczywiste, ale wybrzmiewa dostatecznie dobitnie. Wojenna pożoga była czasem niszczenia, a jej kres stał się narodzinami czegoś nowego. Obrazem zapisanym w kadrze, pamiątką i przestrogą, a przede wszystkim nadzieją, że wszytko to, co złe i nikczemne, mamy już za sobą.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

