Recenzje

„Floryda” Grzegorza Bogdała

„Floryda” sprawiła mi kłopot.
W „Ty mnie, ja ciebie” poznajemy historię sobowtóra Freddiego Mercury’ego. Jest niedorozwinięta Renata, od której zalatywało „jak z pustej puszki po sardynkach”, śmiała się na wdechu i raz na miesiąc proponowała bohaterowi opowiadania, aby został jej mężem. Kariera, sukces i udawanie. Nyska pełna sobowtórów, kolorowy świat reklamy i vipowskich imprez. Moda taka. „Stiszowity”, z pierwszym zdaniem tnącym jak nóż: „Będziemy żreć piach, ptaszyno”. Opowieści starej kobiety o ludziach, przyjezdnej młodzieży, tytułowej wsi. Gęsta, brudna i nieludzko ludzka. Kra-kra. Krwawe, deliryczne i mordercze „Oczko w głowie”, opowiadanie na granicy szaleństwa, absolutnie najlepsze ze zbioru. Jest też „Pierwszy list do Franciszka”, groteska przez łzy, rynsztok wypełniony tęczową deszczówką, miłość cielesna i nadludzka,a to przecież opowieść o prostej dziewczynie. Później „Ujście”, w którym dama „miała tyłek jak słońce Florydy” a twarz „jak Bagna Biebrzańskie”. Do tego wątek uzdrowionego przez cudotwórcę mężczyzny.
Gdzie tu miejsce, zapytacie, by uprawiać narzekactwo?
Kłopot ów, kłopocik, wynikał z zawinionego przeze mnie niedbalstwa, albowiem miałem tę bezczelność przeczytać najpierw genialne opowiadania ze zbioru „Idzie tu wielki chłopak”, by następnie sięgnąć po debiutancką „Florydę”. Różnica to (aż) sześć lat. I mimo, że we „Florydzie” jest coś, co wciąga, w bogdałowe grząskie i pokrętnie zaskakujące bagienko, to będę uważać i głosić, że „Floryda” „Chłopaka” nie pokonała. Wciąż ujmuje mnie kapitalny język autora, zasysające zdania, zwłaszcza zaczynające opowiadania, otwierające akapity (pan Bogdał umie w początki),oklejająca, niekiedy brudna i duszna, może nawet klaustrofobiczna aura czy jakkolwiek nazwać bizarne wrażenie, którego doświadczałem wraz z bohaterami „Florydy”. To wszystko świadczy o prawdziwej wyjątkowości, choć przyznać się muszę, że – niestety – niewiele mi w głowie z „Florydy” zostało (z drugiej strony do opisu swych wrażeń z lektury zasiadłem kilka miesięcy po jej zakończeniu, trzeba więc mieć na uwadze starczą amnezję). „Chłopaka” czytałem „ło matko jedyna kiedy” i jednak siedzi we mnie głębiej, bardziej rezonuje i jeśli kiedyś przyjdzie mi ochota, ponownie sięgnę raczej po „późniejszego” Bogdała.

Total Page Visits: 61 - Today Page Visits: 7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *