![](https://marcinmaslowski.pl/wp-content/uploads/2025/01/winda-scaled-e1738352302364-1140x1370.jpg)
„Winda Schindlera”, która nie opowiada całej historii
Czytanie książek opisujących wojny jest jak przedzieranie się przez zasieki – żelazne kolce wbijają się w ciało, wyrywają włosy, zahaczają o kurtkę. Dłonie wciśnięte w błoto, na języku cierpki posmak strachu. A przecież to nie wypełnia definicji, bo wojna to nie tylko walka. To przede wszystkim zwykli ludzie, którzy muszą z nią żyć. Dzień po dniu. Tydzień po tygodniu.
Cvijetić kreśli krótkie, reportersko ociosane z emocji opowieści o mieszkańcach bloku. To właśnie w betonowym prostopadłościanie, przeciętym gardłami, w których płyną windy, jak w soczewce skupiają się wszystkie traumy i nadzieje, koszmary i radości bałkańskiej wojny. Żyją tu, którzy są „za” i ci, którzy są „przeciw”. Rodziny, których pani wojna odwiedza zbyt często. Która łamie najmocniejsze z przyjaźni, która w imię donośnie wykrzykiwanych na wiecach haseł, wywraca ułożony świat do góry nogami, wypala sumienia kwasem i niweluje różnorodności, zasypując zgodną i ułożoną przeszłość tonami popiołu (taki opis to banał i frazes ale dlaczego właśnie najprostsze słowa najcelniej opisują dramat większości konfliktów?). Przepełniona doskonale przykrytą emocjonalnością, piętnująca wypaczone idee, nie uciekająca przed okrutną prawdą i nie opowiadająca półprawd „Winda” jest opowieścią o najczarniejszej z nocy. Trudno przejść z nią pod rękę i wytrwać do rana albowiem ludzkość nie potrafi się uczyć. Straciła pamięć zbiorową.
W porywie masochizmu odszukuję na mapie Prijedor. Wyłuskując podpowiedzi z książki, łapiąc podrzucone tropy, lawiruję wzdłuż rzeki i między porzuconymi fabrykami odnajduję ulicę i dwa bloki. Przyglądam się im ze zdziwieniem stwierdzając, że w „Windzie” świeciły niebieskością i czerwienią, a teraz są jakimś wyblakłym maziajem na szarym tle nieba. Jakby wszystko straciło tu swoje kolory – złapani w oku kamery ludzie są jak duchy. Stoją z zamazanymi twarzami, niektórzy gdzieś zmierzają uchwyceni cyfrową klatką, z siatkami lub rowerem prowadzonym za rączkę, przyglądają się smętnemu miastu. Jadę łazikiem klikając strzałki i widzę samą pustkę. I dopiero ona dopełnia całość „Windy Schindlera” – właśnie ta dzisiejsza cisza.
Przekład: Dorot Ivanka Ćirlić, okładka Katarzyny Kaczmarek
![](https://marcinmaslowski.pl/wp-content/uploads/2025/01/dziewczyna-scaled-e1738178462888-75x75.jpg)