Recenzje

Syn swego kraju

Historia o tym, jak antykwariusz polecił mi „Syna” mówiąc, że to jedna z lepszych powieści o segregacji rasowej i Ameryce. Mimo, że nie wierzę w takie „polecajki”, a z panem antykwariuszem dopiero się książkowo „docieramy”, wziąłem, otworzyłem… i przepadłem.
Bo nie dość, że opowieść o losach młodego Biggera to wciągający, mroczny kryminał i historia o zbrodni, to jeszcze w naddatku dostajemy społeczno-kulturowe powiązania oraz amerykańską komunistyczną partię, która chciała poprawić losy tych o ciemniejszym niż biały kolorze skóry (to też nie dziwi, że książka ukazała się w Polsce w 1969 roku). Skojarzenia z „Zabić drozda” jak najbardziej słuszne, tyle że tu akcja dzieje się w Chicago, zaś Bigger, wchodzący w dorosłość początkujący rzezimieszek i złodziej, dostaje od życia szansę i wisienkę na torcie w jednym – milioner zatrudnia go jako szofera. To doskonały start w dorosłość, możliwość wybicia się z getta i obskurnego mieszkania, szczurów wielkości kotów i wszechobecnej biedy.
Kłopot tkwi w tym, że biali żałują Biggera – w ich spojrzeniach widzi historię zniewolenia, ujarzmienie i upokarzające go współczucie. Czuje się osaczony i bezwolny, a praca – skądinąd łatwa, dobrze opłacana i odpowiadająca jego zdolnościom, staje się piekłem. Bigger czuje się upodlony i im więcej czas spędza z prześliczną blondyneczką, córką milionera oraz jej chłopakiem, który ma ciągoty komunistyczne, rośnie w nim nienawiść do białych, jako wyłącznych sprawców nieszczęścia czarnych.
Namawiany do wspólnego biesiadowania z przedstawicielami białej elity, do wykazania się zaufaniem, zadzierzgnięcia przyjaźni, zmuszany do działania wbrew utartym zwyczajom i segregacyjnym prawom, Bigger przemienia się w bestię. Zdołałby pohamować swoją wściekłość, gdyby nie przypadek, zbieg pozornie nieznaczących okoliczności. Chwila zadecyduje o życiu kilku osób, a stąd niedaleko już do narastająco pędu przemocy i kłamstwa. Przelana krew wyzwoli w Biggerze człowieka – poczuje się wreszcie równy białym. I jakże łatwo będzie mu za morderstwo obwinić świat, który biali urządzili czarnym.

Zostałem zassany przez powieść Wrighta. Nie drażniły lewicowe, segregacyjne wtręty. Złożona postać Biggera to jedna z lepszych literackich kreacji, jakie miałem przyjemność poznać. Chłopak odrzuca nas od siebie, jest odpychającym zbrodniarzem, a jednocześnie żałujemy go, rozumiemy, potępiamy i chcemy, aby jego historia skończyła się jak najlepiej.
I łapiemy się nagle, że myślimy o nim tak samo jak pan Dalton, milioner, jego żona i córka. A to niespodzianka!

Total Page Visits: 80 - Today Page Visits: 18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *