Recenzje

„Dwa końce świata” – śmiać się, czy oburzać?

                Jakież ogarnęło mnie zdziwienie, gdy w pełnym przesympatycznym gdańskim antykwariacie w me chciwe łapska wpadły „Dwa końce świata” Antoniego Słonimskiego. Nabywszy zaledwie studwudziestosześciostronicową broszurkę, przystąpiłem do czytania i cóż się okazało? Że Pan Słonimski napisał wstrząsającą historię o zagładzie świata!  

Akcja „Dwóch końców”, pisanych zresztą w 1937 roku, dzieje się w 1950 roku. Niejaki pan Retlich* przy pomocy Niebieskich Promieni likwiduje wszystkie żyjące na planecie istoty. Ocaleją ryby, robactwo oraz setka wybranych przez szaleńca mieszkańców północnej Europy. Czystym przypadkiem zagładę przetrwa również subiekt księgarski Szwalba, miłośnik napojów wyskokowych oraz wędlin wszelkiego rodzaju, zwłaszcza mortadel i szynki w pęcherzu, Chomiak, cygańska dziewczynka z tamburynem, a także przesympatyczna para z Wysp Brytyjskich.

Lecz nie o książeczce chciałem Wam opowiedzieć, lecz o czymś, co dziś wydawałoby się niepolityczne, a na Pana Antoniego, gdyby zdecydował się wydać książkę współcześnie, wylałoby się szambo pomyj.

Ale od początku: w „27 śmierciach Toby’ego Obeda” Joanny Gierka-Onoszko autorka wyjaśniła, dlaczego nie używa się już w Kanadzie takich słów jak „Eskimos” czy „Indianin”. Wszyscy doskonale zadajemy sobie sprawę, że niepoprawnie jest mówić o kimś, że jest „Murzynem”. Ostatnio Dawid Gurfinkiel, Kontroler Koszerności w Gminie Żydowskiej w Łodzi i prezes  stowarzyszenia HaKoach zaproponował, aby przestano używać słowa „Żyd”, gdyż także i ono ma negatywne skojarzenia i w rzeczywistości – jest obelgą.

A co ma z tym wspólnego pan Słonimski? A to, że posługując się osobą Retlicha, celnie kpi z ideologii faszystowskiej i nomenklatury, jakiej używano, by niektóre nacje uznać za nieludzi. Czyni to jednak używając języka, który dziś uznalibyśmy za przestrzały. Mało powiedziane! Za niestosowny i – no właśnie, mając na względzie wyżej czynione uwagi – przede wszystkim za niepoprawny politycznie. Czy jednak dyskwalifikuje to „Dwa końce świata”? Czyni książkę obraźliwą i nieodpowiednią dla wrażliwego humanisty? (uwaga, dalej będzie „ostro” i prowokacyjnie).

Autor stworzył postać fanatyka, który uznał, że skoro szczęście rodzaju ludzkiego ma być oparte na cofnięciu się do pierwotnych form bytu, nowego człowieka należy upodobnić do… małpy. „Pozornie wydawać by się mogło, że wobec tego Retlich powinien szukać swych wychowanków wśród Murzynów afrykańskich lub mieszkańców Gwinei”. Auć! Ale, kontynuuje swój wywód przyszły władca Ziemi, „małpa ma usta podobne raczej do Eskimosa niż do Negra”. Nadto prawie nigdy nie ma włosów kręconych. Z tych prostych względów, Retlich kieruje swój wzrok ku… Lapończykom.

Kolejnym spostrzeżeniem Retlicha był fakt historyczny, że Żydzi łączą się ze wszystkimi narodami świata. Skoro istnieją „Żydzi o wybitnych cechach negroidalnych (…), muszą być na zasadzie wzajemności typy Murzynów o cechach semickich. Żyd-Murzyn jest zjawiskiem dość częstym, natomiast nikt jeszcze nie widział Żyda-Lapończyka.” Zastanawiające, pyta krztusząc się ze śmiechu Słonimski, prawda?

Jak wielu z Was uznało ten fragment za niestosowny? A ilu ukradkiem uśmiechnęło się pod nosem? Pan Antoni stworzył satyrę, którą co prawda dziś, zwłaszcza w wymiarze językowym, niektórzy mogą uznać za niesmaczną, obelżywą i powielającą wieloletnie stereotypy.

Gdy opętany szaleństwem Retlich lekką ręką zabija wszystkie żywe istoty, czyż nie niszczy wraz z nimi uprzedzeń? Wszelkich przesądów, klisz i szablonów? Złych głosów i nienawistnych haseł? Antoni Słonimski nie waha się ani chwili nazywać rzeczy po imieniu – choć i tu widać, ile wody w Wiśle upłynęło od chwili, gdy Autor swe myśli ubrane w słowa przelał na karki papieru: „Ginęli ogarnięci panicznym lękiem mieszkańcy Europy, ginęli zaskoczeni nagłym promieniem śmierci ludzie Ameryki i Azji. Chińczycy pracujący na polach ryżowych padali w gliniaste kałuże wody, robotnicy japońscy przewracali się na kolorowe maty jak kręgle zdmuchnięte błękitną kulą ognistą, w amerykańskich klubach padali panowie w smokingach ma dywany tureckie, które wyszły spod rąk japońskich robotników, ginęli Eskimosi w skórzanych łodziach poławiających między krami na morzach północnych, ginęli wartownicy strzegący bezsilnych i absurdalnych armat północnych w Gibraltarze, na Malcie czy w Szanghaju. Zginęły wszystkie okazowe postacie rodzaju ludzkiego z ilustracyj w książkach dziecinnych i encyklopediach. Murzyni z wełnistymi włosami, Indianie z łukami, Arabowie na wielbłądach. Zginął chłopiec z piekarni biegnący ulicą z koszem na głowie, zginął kominiarczyk, tancerka z zwiewnej spódniczce. Zginął poeta w aksamitnej kurtce, bankier z cygarem i uśmiechnięty kołchoźnik sowiecki.”

Jedyne, co mi pozostaje, to delikatnie napomknąć, że Pan Antoni sam potrafił śmiać się ze swojego pochodzenia. Celnie punktował i ośmieszał prymitywizm tych, którzy antysemityzm (i inne -izmy) uważali za jedyną słuszną ideologię i odpowiedź na pytanie o źródło wszelkich klęsk i niepowodzeń. Dlatego nie kręćmy nosem i nie załamujmy rąk nad przestarzałą formą książeczki (lub czyńmy to mało ostentacyjnie). Bo czyż na serio brać można to, co Autor nam zafundował? Niejaki profesor Bibruch z Wrocławia – jak można wyczytać w „Dwóch końcach świata” – dowodził, że „rozkrzewienie się życia organicznego na lądzie było pierwszą intrygą żydowską. To właśnie Żydzi – wołał prof. Bibrich – zwabili nas na ląd. Łatwowiernie narody aryjskie uległy podszeptom międzynarodowego żydostwa i zaczęły oddychać płucami.” Co więcej, ci skubani Żydzi zachowali swe skrzela i gdy przyjdzie fala Niebieskich Promieni, uprzedzał i groził pan profesor, pomkną do wody i w ten sposób uratują się, „szydząc z zagłady rasy nordyckiej”.

A gdy już wyjdą z wody, będą się z nas śmiać

(A. Słonimski, Dwa końce świata, Książka i Wiedza, Warszawa 1991)

* Zagadka dla chętnych: Relich to anagram jakiego nazwiska?

Total Page Visits: 2714 - Today Page Visits: 2

2 komentarze

  • Jakub

    Piękny artykuł, natknąłem się na tą stronę czytając o robsinsonach warszawskich, gdzie książka ta jest podana jako etymologia tego określenia, podoba mi się jak książka została opisana, oraz analiza różnic wynikających z upływu czasu. Dodałbym jeszcze wzmiankę o ,,Nowym wspaniałym świecie” Aldousa Huxleya, która idealnie pasuje do wspólnego gatunku literatury przedwojennej (lub międzywojennej) i jest równie nietypowa, jak i skłaniająca do refleksji.

    • Marcin Masłowski

      Dziękuję podwójnie, „Nowy wspaniały świat” stalemate wieki temu i warto sobie odświeżyć pamięć 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *