Recenzje

Berlińskie „być” czy „mieć”

„Taki jest Berlin” Justyny Burzynski to nietypowy przewodnik-nieprzewodnik po stolicy Niemiec. Nietypowy dlatego, że próżno w nim szukać informacji o mniej znanych i tych najsłynniejszych zabytkach miasta, jego historii, sztuki czy architekturze. Jeśli zatem autorka zrezygnowała z absolutnego have-to-see, to jaki przyświecał jej cel?

Berlin to miasto zmian, nieustającej modyfikacji, placów budowy i przeróbek. To właśnie o tym jest książka, mniej o jego mieszkańcach, którzy w poszukiwaniu nowości ale też przyzwyczajeni do znanych sobie miejsc, obserwują jak na oczach osiedlowy sklep, ulica czy dzielnica przeistaczają się w coś absolutnie nowego. Burzynski żałuje zlikwidowanych targów i niewielkich restauracji, klubów i kawiarni; miejsc wyjątkowych – teraz zabetonowanych lub zamienionych w drogie, obce dla przechodzącego ulicą człowieka miejsca. Stara się zastanawiać nad fenomenem ciągłych zmian – czy rzeczywiście dla berlińczyków istnieje tylko „teraz”? Odpowiada na zadane pytanie o formę „przewodnika” – po cóż ciągle pisać o tym samym, skoro nic nie jest tu stałe? To, co istniało wczoraj, dziś wieczorem może zniknąć – bo właśnie „Taki jest Berlin”. To opowieść o chwilach, czymś niemalże nienamacalnym, czymś co trwało kilka, kilkanaście lat i zniknęło. Nie wiem, jak reagują na to Berlińczycy, dla turysty to rzecz nieuchwytna i niezauważalna. Nikt nie wspomni mu o kiedyś „kultowym” nocnym klubie, raczej napomknie o lokalu, do którego właśnie dziś warto podążyć, knajpie, w której właśnie dziś wypada zjeść coś szałowego. Z książki bije jaka nerwowość, że „szybko, szybko”, bo zniknie, zmieni się, przebuduje.

Autorka – jak sama się do tego przyznaje – „nie posiada szerokiej wiedzy mieście”, dlatego w pierwszej części książki pisze o trendach (znajdziemy tu krótkie eseje o murze berlińskim, berlińskich kuchniach świata, migrantach, odpowiednikach polskiej Żabki, festiwalach techno, społecznościach – od religijnych po lgbt, off-owych i elitarnych klubach, ale też o „przygodach”, które i ją spotkały). Druga to nieco monotonna wyliczanka punktów na mapie, które zniknęły, a w miejsce których pojawiały się nowe. Niektóre z rozdziałów są napisane jak typowy przewodnik i śmiało można z „Taki jest Berlin” krążyć po ulicach miasta, inne zasypują nasz szczegółami, takimi jak adres lokalu i menu (najczęściej już nieaktualne), albo wskazują, że kiedyś wystawiono tu obraz pewnej polskiej artystki, a na takim to i takim festiwalu zaśpiewała kiedyś inna rodzima pieśniarka. Nie wiem, czy taki szczegół przekona kogoś do odwiedzenia tych miejsc, zwłaszcza że i mnie, niedługo przecież po przeczytaniu książki, trudno było wrócić do poszukiwanego fragmentu, chociażby po to, by „rzucić” nazwiskami.

Nie ma, niestety, możliwości, by podane przez Burzynski informacje przyswoić i zapamiętać. Trudno też wszystkie weryfikować, nawet chodząc z jej książką w ręku lub palcem po googlowskiej mapie. Paradoksalnie to główny mankament książki – zginąłem pod nawałnicą faktów i nazw (autorka w przypisach podaje źródła, z których czerpała informacje; są to wyłącznie źródła niemieckojęzyczne, co odczytuję jako atut). Żałuję, że wydawca nie umieścił w niej spisu odwiedzonych przez autorkę miejsc, nie sporządził mapki, na której znaczono by te, które Burzynski poleca sprawdzić.

Tym samym „Taki jest Berlin” przestaje być książką, którą warto ze sobą zabrać na weekend czy dłuższy pobyt w mieście. Sam już nie wiem, do kogo była skierowana – do wysublimowanego w smakach i nocnym życiu awangardowca? Bo raczej nie do trzyosobowej rodziny, która chce poznać smaki miasta. Także nie dla tych, którzy stolicę znają od podszewki – dla nich nie jest potrzebna żadna książka, by zniknąć w tłumie i dotrzeć w miejsca oddalone od turystycznych szlaków. Zaryzykuję zatem opinię, że to książka (zbiór esejów, tekstów, wrażeń) ważna dla samej autorki i jej przyjaciół – jakby chciała zachować swoje wspomnienia w papierowej wersji.

Ostatnia uwaga, która wynika z moich wyłącznie odczuć – ulubionymi strasznie nadużywanym słowem autorki jest „gentryfikacja”. Przy jego pomocy Burzyński tłumaczy większość zaobserwowanych przez nią zjawisk.

Najlepszym sposobem na książkę jest – mimo wszystko – wziąć ją ze sobą (jako uzupełnienie), otwierać na dowolnej stronie i dać się ponieść przygodzie. Jest spora szansa na to, że trafimy w zaskakujące, ciekawe miejsce (jeśli, oczywiście, nadal tam będzie). 

Książkę otrzymałem z portalu Sztukater. 

Total Page Visits: 612 - Today Page Visits: 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *