„Sam żeś jesteś deficyt”
Zacznę od początku, czyli jakby trochę od końca: „Co za Piękne Pożegnanie”… bo większość z początków opowiadań Bogdała przewrotnie zawiera w sobie pierwiastek nieistnień, przepadków, niknięć i zatarć. Pierwsze zdania mówią zdumionym czytelnikom „do widzenia” (to tak jakby autor wołał „sprawdzam!” i chciał się upewnić czy polegniemy, czy też pójdziemy dalej za nim, a iść z panem Bogdałem naprawdę warto). Zatem mimo, że „znika most”, „zostawił ją” i co gorsza, „poszedł sobie”, później „odstawił ojca do wariatkowa”, to „na sam koniec okazało się”, że „w czwartek umarł mój pies” (okazało się również, że z tych zniknięć można ułożyć odrębne opowiadanie, ale zostawiam to rozwadze Autora), to każde późniejsze słowo przeczy wyraźnie zaznaczonym w tekście pustkom.
Bogdał nie oszczędza swoich bohaterów – to przecież historie na wskroś pochmurne. Ale tnie słowami jak kat, a czyni to w sposób perfekcyjny. Zastaniemy tu mnogość opowieści eskapistycznych, zwłaszcza tych na wysokościach (od wież telewizyjnych po budowlane dźwigi), pełnych świetnie zmontowanego absurdu i humoru tak nietypowego, tak zaskakująco rozbrajającego, że… że do dzisiaj widzę jednego z bohaterów przebranego za wiewiórkę i wiem, że te obrazy – podobnie jak widmo pewnego kucyka z protezą (za „Rękę w ogniu” należą się panu Bogdałowi brawa poczwórne) – nigdy nie wywieją z moich wspomnień. Nie ma tu werbalnych i fabularnych przypadków; zdania są zachwycająco surowe.
Wszystko łączą zaskoczenia: złoty trójkąt towarzyszy mordercy, miłość śmierci, kapucynka papudze, a syn ojcu. Przed Gabrielem staje Łuska (choć później wypada), magik znika elementy krajobrazu, a ojciec ma deficyty poznawcze („sam żeś jesteś deficyt”).
Są tu też przemyślenia głębokie, np. o żabie (w ogóle pan Bogdał to miłośnik zwierząt wszelakich).
Wyjątkowe. Najlepsze opowiadania polskiego autora anno domini 2023. Polecam absolutnie.
A jeśli chcecie wiedzieć skąd tytuł – zapytajcie Autora. Warto posłuchać odpowiedzi.