Recenzje

ZIEMIA PRZEKLĘTA, czyli gdy czytelnik – tak jak Goda, „czuł, że traci zmysły”

Dałem się namówić na lekturę Ziemi… wyłącznie dlatego, że I. Falcones książkę zareklamował jako taką, która „genialnie oddaje nastrój mrocznych czasów, naznaczonych krwawymi walkami o władzę”. A że nie odstraszają mnie tzw. cegły, tak szybko, jak przystąpiłem do czytania, tak szybko ją porzuciłem. Od dawna nie cierpiałem tak bardzo nad książką…

BOHATEROWIE

czyli powrót do namiętności, która „sterowała teraz bez reszty ich burzliwym życiem”

J.F Ferrandiz przedstawia historię rozdzielonego w krwawych dość okolicznościach, szlachetnie urodzonego rodzeństwa. Pozbawione domu (zamku), rodzicieli i przeszłości dzieciaki wyruszają w pełną niebezpiecznych przygód wędrówkę, aż trafiają do leżącej niemalże na krańcach chrześcijańskiego świata, niesławnej, brudnej, zaniedbanej Barcelony. Rotel niesie w sobie pewny magiczny pierwiastek, on zaś – Isembard, główne męskie ciacho tej książki, jest szlachetny, przystojny, odważny – no wręcz ideał.

Drugim ważnym bohaterem jest biskup Barcelony, Frodoi. Grzeszy, kocha namiętnie, ale też jest człowiekiem prawym, całkowicie poświęconym wizji unowocześnienia i odbudowy osłabionego miasta, jakim stała się zrujnowana, wyludniona Barcelona. Jego losy zwiążą się z losami królestwa i wielką polityką.

Kolejnym wątkiem jest opowieść o Elizie, średniowiecznej Magdzie Gessler. Dziewczyna, wydana nieszczęśliwie, jak się oczywiście okaże, za wrednego Galiego, marzy jedynie o założeniu w Barcelonie karczmy z prawdziwego zdarzenia. Antagoniści kryją się wśród wysoko urodzonych szlachciców, żon królów i rycerzy. I jak oni kombinują, żeby przejąć władzę!

OCENA

czyli dlaczego „Isembard nie chciał być przedmiotem obsesji królowej i opierał się z całą mocą”, nawet jeśli „Riquilda usiadła na nim okrakiem”?

Czytając Ziemię… zastanawiałem się, o czym jest ta historia i co autor chciał przekazać czytelnikowi? Czy pod przykrywką przygód bohaterów pragnął wykazać, iż już średniowieczni mieszkańcy Barcelony dążyli ku odrębności, jak obecnie Katalończycy? Że są bezpośrednimi spadkobiercami rzymskiej potęgi? Że właśnie tu, w Barcelonie, kwitła prawdziwa wiara w chrześcijańskiego Boga? Jeśli tak, to zrozumiale są historyczne „zajawki”, które jednak ani niczego nie wniosły do całości historii, ani tak na prawdę nie wyjaśniały (lub robiły to dość mgliście), dlaczego bohaterowie knuli i dopuszczali się politycznych zdrad i zabójstw. Jeśli natomiast dla I.F. Ferrandiza historia była jedynie tłem, zaś najważniejszym wątkiem byli sami bohaterowi i ich losy, to uważam, że poległ on na całej linii.

Książka irytowała mnie i kilkukrotnie musiałem odłożyć ją na bok i to nawet na parę tygodni. Było mi całkowicie obojętne, co stanie się z Rotel, jej wężami i jej zemstą, a co z Godą i jej górą soli (sic!). Mierziło mnie naiwne, wręcz głupkowate postępowanie Isembarda, który moim skromnym zdaniem, powinien był zginąć tak gdzieś około setnej strony (jakimś cudem zawsze ktoś wyleczył go z ran i chłopak mógł prężyć swe szlacheckie muskuły dalej). Co więcej, w pewnej chwili marzyłem o tym, by Drogo (główna świnia tej książki) wreszcie go ubił, gdyż nie byłem w stanie zdzierżyć kolejnych opisów wewnętrznych rozterek bohatera. Miłosne wątki doprowadzały mnie do spazmów (i nie były to dreszcze rozkoszy), zaś opisy intymnych uniesień bohaterów bawiły mnie do łez swą naiwnością. No i te nagle zwroty akcji! Przebierałem nóżkami, by dowiedzieć się wreszcie, co za tajemnicę kryje pewien pergamin – autor przez sześćset stron zapowiadał wielkie BUM!, a wyszło… no, to co wyszło… Wreszcie historia stała się mi tak obojętna, jak losy świętej Eulalii, której relikwii poszukiwano na ostatnich kartach książki (tu już ręce opadły mi zupełnie).

Nawet jeśli niektóre motywy zapowiadały się atrakcyjnie (na przykład historia Rotel i Ónixa, jej nauczyciela, bestiariusza), to rozmywały się one wśród nonsensownych decyzji bohaterów. Trudno mi uwierzyć, że posłusznie wykonywali rozkazy, mimo swej niezwykłej siły i odwagi (którą nie raz się wykazywali) nie potrafili przeciwstawić się swym prześladowcom, a zemstę ciągle odkładali na później itd.  

POLECAM CZY NIE

czyli „wyglądasz wspaniale, mój rycerzu!”

Nie polecam, chyba że czytelnikom o bardziej wyczulonych ode mnie zmysłach i posiadających umiejętności dostrzegania piękna w szlachectwie i honorze średniowiecznych bohaterów. Sądzę, że Ziemia… może albo wciągnąć tak, że „łyknie” się ją w kilka dni, albo będzie męczyć miesiącami tak, jak mnie wymęczyła.  

Z pewnością książka godnie prezentuje się na bibliotecznej półce (z uwagi na swą objętość). Ale czy to jest powód, by ją przeczytać?

Total Page Visits: 2619 - Today Page Visits: 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *