Recenzje

„Co jakiś czas wszystko trzeba tłumaczyć od początku”

Sądzę, że gdyby Pan Mariusz Szczygieł napisał reportaż o kimś, kto gotuje wodę na herbatę lub wiąże sznurowadła, o pracy sygnalizatora na przejściu dla pieszych czy traktat, no nie wiem, o struganiu patyków, byłoby to równie wciągające, jak Jego ostatnia książka. Jeśli ktoś powie, że jestem nieobiektywny, pewnie będzie miał rację. No co zrobić, skoro czytam i nie wierzę, co czytam, a jak przeczytam, moja lista „do przeczytania” znów robi się coraz dłuższa, jakby dzięki słowom zapisanym przez Pana Szczygła, pączkowała wbrew mojej woli, rozciągała się aż po kraniec pamięci w telefonie, rosła jak babcine ciasto na drożdżach i w ogóle och i ach.

Tym razem, co może wydać się nieoryginalnie, nie wybierzemy się w podróż do Czech. Nie spakujemy walizki rzeczy potrzebnych do szybkiego wypadu do Pragi z książką Pana Szczygła pod pachą. Zapadniemy się po obie nawet pachy w literaturze faktu i tych, którzy literaturę tę tworzą. Autor zdradza tajniki pracy reportera, ale nie zasypuje Czytelnika wesołymi anegdotkami ani dykteryjkami, tylko wyjaśnia, czym jest pisanie reportażu, czym przygotowanie się do pisania, a czym rozmowa z jego bohaterami. Co czyni „Fakty…” wyjątkowymi to liczne cytaty i odwołania do tekstów znanych i jeszcze przeze mnie nie poznanych (nadrabiam), do Autorów-klasyków, którzy i Panu Szczygłowi doradzali, którzy i Jego uczyli tej trudnej sztuki zwięzłego pisania (nie umiem). Na konkretnych przykładach Autor pokazuje nam, czym jest styl gonzo, jak trudno napisać reporterski monolog, jak poszukiwać tematu, jak go rozpocząć, a jak spointować, czym jest „nadbudowa”, a czym fantazjowanie. Zastanawia się nad „kłamstwem” w reportażu, samym procesem przetwarzania słów w tekst, pamięcią i zapamiętywaniem faktów, a następnie ich odtwarzaniem. Ile pułapek czyha na nieświadomego reportera!

Autor bierze pod lupę (jeśli można tak to określić) i Krzysztofa Kąkolewskiego, Ryszarda Kapuścińskiego, Hannę Krall i Trumana Capote’a. Na kartach Jego książki spotykają się Ziemowit Szczerek i Jacek Hugo-Bader, Swietłana Aleksijewicz i Martin Caparrós. Połączenia wybuchowe, genialne i jedyne w swoim rodzaju.

Opowiada o najsłynniejszych reportażach świata i tym, jak styl pisania wpłynął na ich twórców. Trochę też o sobie (słynne „Ja”), swoich wcześniejszych książkach i pierwszych tekstach, przeżyciach i spotkaniach z ludźmi.

Książka absolutnie godna polecenia (obawiam się tylko jednego: że po jej przeczytaniu wszyscy będą chcieli pisać reportaże).

Total Page Visits: 859 - Today Page Visits: 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *